Siedzę sobie teraz w domku... i tak sobie próbuję swoich sił w kuchni. Już niedługo przyjdą długo oczekiwane pieluchy, śpiochy, oliwki. Przed narodzinami dzidolka postanowiłam kulinarnie porozpieszczać rodzinkę. Upiekłam "calzone" z duszonym kurczakiem z warzywami. Nawet teściowej smakowało...
A dzisiaj rano, gdy skończyły się bułeczki dla mojego mężusia upiekłam kilka...
A następnie dorobiłam do nich letnią sałatkę...
Tu moja chora Karolcia pomagała mi ozdobić pudełeczka dla siostrzyczki...
Efekt końcowy w następnych postach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz