piątek, 30 grudnia 2011

Już jest...

Długo mnie nie było, ale uwierzcie dużo się działo. 28 października na świat moja mała kruszynka. Wszystko odbyło się bardzo szybko. Moja córcia ulitowała się nad mamą, położne nazwały ją torpedą... Jest cudowna, jak na nią patrze to widzę moją starszą córcię. Są podobne do siebie jak dwie krople wody. Karolcia też miała czarny łepek i takie mądre oczka. Teraz wszystko się zmieni... Już jest inaczej. Milka na rękach, a Lina obok wołająca "Mamo zagraj ze mną!" Uroki macierzyństwa...




Do tego wszystkiego 28 stycznia mam obronę pracy dyplomowej, a jeszcze jej nie napisałam. Codziennie obiecuję sobie, że dzisiaj to już na pewno usiądę do pisania i jakoś mi nie wychodzi. Nie mogę się skupić kiedy widzę uśmiech Milki lub gdy malutka próbuje coś powiedzieć.

Życzę wszystkim Szczęśliwego Nowego Roku i wytrwania przy noworocznych postanowieniach.

wtorek, 13 września 2011

czwartek, 8 września 2011

Kulinarne próby...

Siedzę sobie teraz w domku... i tak sobie próbuję swoich sił w kuchni. Już niedługo przyjdą długo oczekiwane pieluchy, śpiochy, oliwki. Przed narodzinami dzidolka postanowiłam kulinarnie porozpieszczać rodzinkę. Upiekłam "calzone" z duszonym kurczakiem z warzywami. Nawet teściowej smakowało...






A dzisiaj rano, gdy skończyły się bułeczki dla mojego mężusia upiekłam kilka...




A następnie dorobiłam do nich letnią sałatkę...



Tu moja chora Karolcia pomagała mi ozdobić pudełeczka dla siostrzyczki...



Efekt końcowy w następnych postach.

piątek, 2 września 2011

Żegnajcie wakacje

Dzisiaj moja córeczka spędzi pierwszy dzień w nowej szkole. Przeprowadziliśmy się i początek szkoły to dla Karolci dodatkowy stres. Nowa Pani, Nowe koleżanki i koledzy. Wszystko nowe. Dobrze, że chociaż mieszkanie jest jej znajome... Karola jest nieśmiała i szybko się wycofuje, jeśli czegoś nie zna, nie rozumie. Starałam się jej dodać odwagi i mam nadzieję, że udało się. Za dwie godziny się okaże.


Drugoklasistka


A tu z mamą i siostrzyczką.

A było tak pięknie...


Sposób na okiełznanie małego diabełka...




Mama z brzuszkiem nie weszła, ale tata dał radę pokonać około 216 krętych schodów



A to ostatni wakacyjny - trochę kaloryczny obiadek


piątek, 1 lipca 2011

Próba sił

Wszyscy już to robią, więc dlaczego ja mam nie spróbować. Postanowiłam wykonać prezent dla kuzynki mojego Guida. Niedługo zostanie mamą i na pewno przyda się jej pudełko na chusteczki lub inne cudeńko. Do pracy wzięłam się wczoraj wieczorem, zamieszczę kilka zdjęć i same powiecie, czy mogę działać dalej, czy jednak za wysokie progi dla mnie.






Zdjęcia robiłam wieczorem, więc nie są najlepszej jakości. Po polakierowaniu zamieszczę lepsze.

niedziela, 12 czerwca 2011

Nadchodzą zmiany



Długo mnie nie było, ale w ostatnich miesiącach bardzo dużo się działo. Czekaliśmy z moim Guidem bardzo długo na tę chwilę i w końcu się pojawiło - Nowe Szczęście w naszym życiu. Jakie to niesamowite na nowo czuć "motyle w brzuchu", każdy ruch podnosi ciśnienie i dostarcza gęsiej skórki. Na niczym nie można się skupić, ciągle wyczekuję i kiedy w końcu się pojawia to chciałabym krzyczeć ze szczęścia. Szkoda, że inni nie czują tego co ja i nie rozumieją mnie. 
Już od listopada mała istotka zawładnie naszym życiem, nastąpi rewolucja, całkowita zmiana - nowy członek rodziny i przeprowadzka. Wszystko na raz. Nie wiem jak to przetrzymam. Niestety przeprowadzka, nie jest czymś długo oczekiwanym, jest smutną konsekwencją braku oszczędności i jakichkolwiek perspektyw na kredyt (ale o tym później). 
Teraz życzę Wam Wszystkim abyście czerpały  szczęście i radość z każdego dnia.

środa, 23 lutego 2011

Niciarka

Ostatnio zamówiłam niciarkę... Bardzo mi się spodobała iiiiii musiałam ja mieć. Kiedy w końcu do mnie dotarła, strzępy rwanego papieru i folii latały po całym pokoju. Prze tydzień stała na regale pod gałązkami wierzby i czekała, aż znajdę dla niej przeznaczenie. Nici mam mało, więc to byłoby marnowanie jej potencjału. Dlatego też podczas wizyty koleżanki z roku, gdy robiłyśmy przegląd biżuterii i takich tam błyskotek, postanowiłam. Niciarka będzie wspaniałym sejfem dla nich.




Te białe cudeńko zamówiłam u czarodziejki, która jest założycielką bloga "Marzę więc jestem". 
Piękne prawda?

wtorek, 22 lutego 2011

Wiosno! Wiosno! Gdzie jesteś?!

Pewnie nie będę oryginalna, jak powiem, że bardzo, ale to bardzo bym chciała żeby przyszła już Pani Wiosna.
O ile prostsze jest wtedy życie! Każdy chodzi z uśmiechem na twarzy, wszyscy są dla innych mili i życzliwi. 
A przede wszystkim są otwarci na drugiego człowieka. Zima zabija w ludziach żywotność, pomysłowość i pozbawia jakiejkolwiek witalności. Wiosna przywraca wszelkie chęci do życia, do bycia z innymi i dla innych. Wtedy nawet praca, cotygodniowe zjazdy, dom, bycie matką i  żoną nie jest mi straszne, czy groźne. Wiosna ładuje moje akumulatory i dostarcza energii, tak bardzo potrzebnej podczas spełniania tylu ról na raz. Krzyczmy więc głośno: Wiosno wracaj! i odczyniajmy czarodziejskie zaklęcia, aby jak najszybciej cieszyć się blaskiem wschodzącego słońca!
Pozdrawiam was gorąco w ten mroźny wieczór.







niedziela, 6 lutego 2011

Słodka chwila zapomnienia

Weekend dobiega końca. Po dwóch dniach spędzonych na uczelni, po chwili spędzonej wraz z córcią i mężem nabrałam ochoty na coś słodkiego. I wtedy przypomniałam sobie zapach z dzieciństwa. Zapach kruchego ciasta i cynamonu. I tak powstała "słodka chwila zapomnienia" - szarlotka. Każdy z Nas ma taki zapach, który przenosi w czasie, który daje poczucie bezpieczeństwa i chwile odprężenia. Dla mnie jest to zapach słodziutkiej szarlotki z cynamonem. Pamiętam jak moja mama zagniatała ciasto, a kiedy kończyła pozwalała mi wypełnić nim blachę i ułożyć pokrojone na ćwiartki jabłka. Później razem robiłyśmy kruszonkę i ciasto lądowało w piekarniku. Kiedy wszyscy byli zajęci, ja siedziałam przed piekarnikiem,  patrzyłam jak szarlotka się rumieni i odliczałam minuty do końca pieczenia, a do początku... Sami wiecie czego
Zapraszam więc na cynamonowe pyszności








piątek, 21 stycznia 2011

Nareszcie są!!!

Wczoraj w skrzynce na listy znalazłam awizo. Wraz z córeczką i naszą suczką Psotką poszłyśmy na pocztę. Jakże duże było nasze zaskoczenie, gdy pani podała nam ogromne pudło. Byłyśmy bardzo ciekawe co jest w środku, dlatego bardzo szybciutko wróciłyśmy do domu. Iii... się zaczęło pośpieszne otwieranie pudełka. Jakie ładne - krzyknęła Karolcia.
W końcu dotarły. Zamówione na Pchlim Targu u Kasi cudeńka. Są prześliczne. Kasiu bardzo dziękuję są przecudowne i od razu znalazły swoje miejsce. Są ozdobą mojego szarego i ponurego parapetu. W chwili gdy wchodzi się do dużego pokoju, uwagę przykuwają tylko one - Różane preciosa.



wtorek, 18 stycznia 2011


Teraz trochę zdjęć mojego mieszkanka. Nie jest tak, jakbym chciała i jeszcze dużo pracy mnie czeka, aby było cieplutkie, przytulne i perfekcyjne.